Tym razem do opisu naszej wycieczki z wczoraj użyje słów naszego uczestnika Marka :
Wstając dzisiaj rano miałem w perspektywie ciekawie zapowiadającą się wycieczkę z Enduro Electric
Wg. autora stopień wycieczki “łatwy” nie zapowiadał zbyt wielu emocji.
Na szczęście było trochę inaczej 😉
Ale od początku.
Już od dłuższego czasu przymierzałem się na wypróbowanie elektrycznie wspomaganego “enduraka”.
Moje kulanko niestety coraz częściej nie daje o sobie zapomnieć więc chciałem sprawdzić czy “na starość” taki rower by mi podszedł.
No i nadażyła się okazja. Ekipa sklepu Elektrorowery popełniła projekt Enduro Electric dzięki któremu można wypożyczyć e-bajka i sprawdzić go w naturze.
Dzisiaj więc wszystko było elektryzujące: pogoda, ekipa, teren, widoki no i same rowery: Mondraker Crafty w wersji elektrycznej czyli e-Crafty R+ 😀
Rower toczy się na 2.8-calowych oponach Maxxis Minion i popychany jest przez silnik Boscha. Waga całego setu: ok. 20kg
Pogoda siadła medalowo: ani jednej chmury i krystaliczne powietrze.
W planie Turbacz i Gorc a wszystko połączone mocno urozmaiconym szlakiem.
Nie mogło być lepiej: super ekipa z prowadzącym Przemkiem na czele, trochę błotka… miodzio.
Okazuje się, że na “elektryku” także trzeba nauczyć się jeździć, żeby efektywnie wykorzystać wszystkie jego walory.
Testowałem wcześniej Scott’a Spark’a z prądem ale podczas 1 godziny niewiele da się tak na prawdę sprawdzić i dowiedzieć.
Co innego całodniowy trip.
Przy okazji Przemek posiada sporą wiedzę o elektrykach co znacząco skaraca czas potrzebny do wdrożenia się 😉 (y)
Podjazdy, od których na sam widok zaczynają boleć wszystkie mięśnie tu pokonuje się dużo łatwiej. Nie znaczy to że wcale się nie męcząc.
Stopień wspomagania przez silnik, a tym samym poziom własnego zaangażowania (i chęci zmęczenia się) ustalasz sobie sam.
Taki rower w żadnym razie nie “kastruje” wycieczki. Pomaga jedynie pokonać te jej elementy, które są bardziej wymagające (techniczne podjazdy) lub monotonne (długie, strome sekcje).
Dzięki temu pozostaje duuużo czasu i siły na podziwianie okoliczności przyrody. Przy okazji można zaplanować dłuższą wycieczkę, ponieważ znacznie mniej czasu poświęca się na wypych 😀
Z kolei w dół rower taki prowadzi się jak rasowy “endurak”. Osobiście skrzętnie wykorzystywałem każdą okazję żeby oderwać się od ziemi.
Opony “w plusie” zapewniają genialną wręcz trakcję i rower po prostu klei się do gleby.
Rowerowych ortodoksów pewnie nie przekonam ale powiem tak: poczekam jeszcze aż ten rynek się rozwinie ale jeśli moje kolano nadal będzie ze mną pogrywać to chyba wiem jaki rower będzie następny… 😉
Dzięki chłopaki za super dzionek i do zobaczenia na szlaku następnym razem (y) 😉